Ze stacji 5th Ave miała tylko 0,3 mili do hotelu przy Central Parku. Nie
miała stu procentowej pewności, że uda się jej wejść do środka, ale wierzyła w
siebie. Gdy przekroczyła wejściowe drzwi, przypomniała sobie o Kelsey, stojącej
przed hotelem kilka dnia temu. Wczoraj nawet nie zastanawiała się jak jej
przyjaciółka ma zamiar dostać się Teksasu, ale dla Kelsey nic nie jest
niemożliwe.
Udało się jej przejść koło ochrony, która była zajęta rozmową ze
sobą. Pewna siebie wjechała windą na czwarte piętro. W pośpiechu pobiegła, bo
wydawało się jej, że ktoś ją śledzi. Gdy obejrzała się za siebie ujrzała
kobietę z recepcji i jednego z ochroniarzy. Byli wściekli i najwyraźniej
niezadowoleni jej obecnością. Kiedy stanęła przed drzwiami z numerkiem 480
zaczęła w nie mocno walić. Nerwowo spoglądała na zbliżających się w jej
kierunku ludzi. Bała się, że nie będzie nikogo w apartamencie jednak drzwi otworzyły
się. Wpadła od razu do środka i zatrzasnęła za sobą drzwi. Spojrzała na osobę,
która stała obok niej. Flores patrzył na nią zdziwiony i lekko zawstydzony. Miał
na sobie jedynie bokserki, które próbował zakryć dłońmi. Jego twarz była
zaspana, chyba dopiero co się obudził.
- Jest Justin? – spytała lekko zdyszanym głosem próbując nie patrzeć w dół.
Fredo pokiwał głową i odwrócił się w stronę salonu. Nie zadawał żadnych pytań
jakby czuł, że sprawa jest pilna.
- Masz gościa – rzucił i wyszedł z pomieszczenia przez drzwi, które
prowadziły do sypialni.
Na dużej białej kanapie pod kocem leżał chudy chłopak. Miał na sobie tylko
spodnie od piżamy. W jednej dłoni trzymał telefon, w drugiej pilota, którym
przerzucał kanały w ogromnym telewizorze na ścianie. Kiedy usłyszał głos
swojego przyjaciela, podniósł się na łokciach i spojrzał w ich stronę. Wyraz
jego twarzy mówił, że jest zdziwiony widokiem Louise. Za nim zdążył otworzyć
usta, dziewczyna odezwała się pierwsza.
- Przyszłam, żeby ci pomóc.
***
Zjeżdżając z 40-stki przed Memphis, zatrzymali się na stacji benzynowej.
Kelsey została w samochodzie zajmując miejsce pasażera. Długie zgrabne nogi
wyprostowała na czarnej desce rozdzielczej. Łokieć oparła o opuszczone okno,
głowę trzymała na otwartej dłoni. Palcami przeczesywała gęste włosy. Oczy miała
ukryte pod dużymi ciemnymi okularami a czerwone usta poruszały się,
wypowiadając cicho tekst piosenki, która akurat leciała w radiu. Mijający ją
ludzie przyglądali się jej, faceci posyłali uśmieszki, kobiety zazdrośnie
odwracały wzrok. Wyglądała cholernie seksownie.
Tylne siedzenie zawalone było
torbami, walizkami i ubraniami. Znalazły się też puste opakowania po jedzeniu,
plastikowe kubki po kawie i papierowe torebki po pączkach. Niektóre z nich
leżały tam dłużej, niż powinny.
Wysoki, umięśniony chłopak w czarnej obcisłej koszulce i ciemnych jeansach,
wyszedł przez szklane rozsuwane drzwi. W dłoni trzymał torbę z zakupami, w
drugiej telefon i portfel. Rzucił papierową torbę Kelsey i dosłownie wskoczył
do auta. Dziewczyna zajrzała do środka. Dostrzegła kilka paczek papierosów,
puszki z napojami energetycznymi i colą, chipsy i jakieś ciastka. Pomyślała, że
to nie jest najlepsze śniadanie, ale ucieszył ją widok fajek. Wyciągnęła jedno
opakowanie i zapaliła, wypuszczając dym przez ciemno krwiste usta spojrzała na
chłopaka obok.
- Skarbie, jeśli chcesz, ja mogę teraz prowadzić – powiedziała przysuwając
się do szatyna. Przejechała opuszkami palców po jego kilkunastodniowym zaroście,
chcąc, aby zwrócił na nią uwagę. Jednak
chłopak był wpatrzony w drogę, na którą właśnie wjeżdżali. Szybko włączył się
do ruchu, sprawiając, że wiatr porwał ich włosy.
- Mów lepiej, co u Louise – odparł szorstkim głosem zmieniając temat.
Kelsey wróciła na swoje poprzednie miejsce, przewracając oczami. Przyglądała
się widokom i autom, które mijali z niewiarygodną szybkością.
- Nic nowego – burknęła pod nosem. Nie podobało się jej zainteresowanie
chłopaka jej przyjaciółką.
- Nikt podejrzany się koło niej nie kręci? – dodał patrząc przed siebie.
Dłonie trzymał sztywno na kierownicy. Ściskał je tak mocno, aż zbielały mu
kostki.
- Nie, tylko Bieber.
- Co? – chłopak zaczął się śmiać, rozluźniając dłonie. Kelsey zignorowała
to.
- Wiesz, że ona musi się kiedyś o tym dowiedzieć? – powiedziała ostro. Poczuła
jak jego szczęka się zaciska. Zahamował nagle, zjeżdżając na pobocze. Przesunął
się do niej gwałtownie, sprawiając, że Kelsey odskoczyła do tyłu.
- Jeśli piśniesz jej chodź słówko, nie skończy się to dla ciebie najlepiej –
warknął – Narażasz ją teraz na niebezpieczeństwo, bo miałaś ochotę wyskoczyć
sobie do rodziców. Jest sama w mieście – dodał ostrzej – Twoja siostra też jest
sama, z Louise, co oznacza, że nie są bezpieczne.
Skończył odsuwając się i ponownie włączając do ruchu. Kelsey siedziała
oszołomiona przyglądając się Mike’owi Fullerowi. Chłopakowi, który miał chronić
jej przyjaciółkę, ale nie wiedziała, dlaczego?
***
- Naprawdę chcesz to zrobić? – spytał Justin spoglądając dziwnie na Louise.
Siedział na kanapie, na której wcześniej leżał. Nadal nie miał na sobie
koszulki, przez co rozpraszał dziewczynę. Jednak starała się nie myśleć o jego
umięśnionym ciele. Lou pokiwała głową, spoglądając na telefon chłopaka. Komórka
leżała na stole naprzeciwko nich. Justin wpatrywał się w nią i po chwili
wyciągnął dłoń, niepewnie chwytając przedmiot. Długo wybierał numer, przez co
dziewczyna zaczynała się niecierpliwić.
Przyłożył telefon do ucha. Serce waliło mu jak oszalałe, czuł, że zaraz wyskoczy
mu z piesi. Czuł pulsującą krew w żyłach. Myślał, że ona także nagle zacznie wyciekać
z jego nadgarstków i innych części ciała. Wpatrywał się w Lou, która siedziała naprzeciwko
niego. Była równie skupiona i zamyślona.
- Kiersey? – odpowiedział nerwowym głosem, który starał się uspokoić –
Możemy się dziś spotkać?
***
Kafejka po drugiej stornie ulicy wydawała się spokojnym miejscem. Niezatłoczonym,
przytulnym kącikiem, w którym można miło spędzić popołudnie. Nie, kiedy przychodzisz
tutaj, żeby spotkać się z kochanką twojego kolegi. Nie wiem, czy można nazwać
ją kochanką, ale inne określenie w
tym momencie nie przychodzi mi na myśl.
Justin, Louise i Fredo siedzieli w terenowym aucie z przyciemnianymi
szybami, zaparkowanym na chodniku. Przyglądali się restauracji, próbując
dojrzeć coś zza ciemnych okien. Spojrzeli na godzinę w elektronicznym zegarku.
Dochodziła jedenasta. Za kilka minut Louise miała spotkać się z Kiersey.
- Już czas na mnie – powiedziała łapiąc za klamkę, jednak poczuła uścisk na
ramieniu. Odwróciła się gwałtownie. Ujrzała zmartwioną i jednocześnie
przerażoną minę Justina.
- Dziękuję – odparł prawie szeptem
- Na razie nie masz jeszcze, za co dziękować – odpowiedziała szybko
wyskakując z auta. Zatrzasnęła za sobą drzwi i rozglądając się, przebiegła na
drugą stronę. Obejrzała się za siebie, zanim weszła do środka. Wyobrażała sobie
chłopaków przyglądających się jej.
Pchnęła szklane drzwi, sprawiając, że otworzyły się z lekkim skrzypnięciem.
W środku było naprawdę miło. Ściany były ciemnego bordo a podłoga wyłożona
ciemnymi płytkami. Stała obserwując pomieszczenie. Kilka stolików było zajętych
i przy każdym siedziały przynajmniej dwie osoby. Tylko przy jednym, w kącie,
siedziała dziewczyna. Louise zmrużyła oczy, przypominając sobie zdjęcie, które
pokazał jej Justin. Musiała przecież wiedzieć jak ona wygląda.
Bezszelestnie ruszyła w stronę końca
pomieszczenia. Nikt nie zwracał na nią uwagi, więc czuła się jeszcze bardziej
pewna siebie. Nie wiedziała, co się z nią ostatnio dzieje? Bardzo się zmieniła,
stała się odważniejsza.
Usiadła na kanapie, naprzeciwko dziewczyny, która swój wzrok miała
spuszczony w wyświetlacz telefonu. Słysząc szelest, uniosła głowę, myśląc, że
to Justin. Jednak w sekundzie jej mina zmieniła się na zaskoczoną.
- Zajęte – odparła szybko
- Myślę, że ten, na kogo czekasz nie przyjdzie – przerwała jej szybko,
opierając ręce o blat stolika. Kiersey uniosła z rozbawieniem brwi. Prychnęła
coś pod nosem.
- Justin nie przyjdzie – dodała prostując. Szatynka uniosła lekko podbródek,
zdziwiona. Długie kręcone włosy, miała spięte w koka. Usta i oczy mocno
podkreślone.
- Więc przysłał ciebie – odpowiedziała przekrzywiając głowę i przyglądając
się Louise – Czego chce?
Louise ucieszyła się, że od razu mogły przejść do konkretów. Oblizała usta
pochylając się od przodu.
- To ja chciałam z tobą pogadać, nie on – sprostowała lustrując twarz
dziewczyny. Kiersey usiadła prosto opierając się o fotel. Kiwnęła głową chcąc,
aby Louise mówiła dalej.
- Chcę, żebyś dała Justinowi spokój – wyjaśniła krótko a szatynka prychnęła
śmiechem – Posłuchaj mnie uważnie, jeżeli nie odczepisz się od niego wszyscy
dowiedzą się, jaką podłą zdzirą jesteś – syknęła w jej stronę. Uśmiech znikł z
jej twarzy. – Myślisz, że ludzie nie skojarzą faktów? Że nie domyślą się, że
stałaś się sławna, dzięki Justinowi? Jeśli myślisz, że zniszczysz Justina to
jesteś w błędzie. Nikt nie uwierzy ci, że sypialiście ze sobą, nie udowodnisz
mu tego a zrobisz jeszcze gorzej sobie – skończyła mówić i wstała od stolika.
Pochyliła się mówiąc do jej ucha.
- Mam nadzieję, że się zrozumiałyśmy – powiedziała odwracając się i szybko
wychodząc z kawiarni. Wypadła na chodnik zaciągając się świeżym powietrzem. Cieszyła się, że spotkanie dobiegło końca i trwało tak krótko. Odetchnęła głęboko, czując jak cały stres uchodzi z jej ciała. Uśmiechnęła się
szeroko w stronę auta po drugiej stronie i przebiegła przez ulicę. Fredo
otworzył jej drzwi. Widząc zaniepokojone miny chłopaków szybko zaczęła mówić.
- Obiecała, że da ci spokój
___________
Rozdział ósmy za mną, trochę się nad nim męczyłam, nie wiedziałam o czym ma być C:
Liczę na komentarze i szczere opinie !
Mam nadzieję że ta dziewczyna posłucha Louise. Ciekawe o co chodzi z Mikem, że musi chronić Louise.
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz, czekam na nn :)
Bardzo fajnie piszesz, czekam na następne rozdziały z niecierpliwością. :)
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się tu u Ciebie i na pewno jeszcze nie raz tu zaglądnę! :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój styl pisania, oby tak dalej!
Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam, Charlie.
http://dilectioprohibitum.blogspot.com/
Nie widać, że wymęczony ;)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból. Często się męczę coś pisząc... Taki już los.
Świetna jest ta Louise. Strasznie mi się podoba.
*zapraszam do siebie*
http://allyouneversaytome.blogspot.com
http://mential-stories-from-me.blogspot.com
Wpadłam do ciebie całkiem przypadkiem i spodobało mi się to, jak piszesz ;) nie robisz błędów, stylistycznie wszystko jest ok, więc czyta się gładko ;D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na http://i-still-believe-in-love.blogspot.com/