Ochroniarze w
końcu puścili Louise i dziewczyna patrząc złośliwym wzrokiem na jednego z nich,
zaczęła rozmasowywać obolałe ramie. Mężczyźni ściskali ją tak mocno, aż była
pewna, że ma posiniaczone całe ręce. Poprawiając ubranie rozglądała się po
ogromnym pomieszczeniu z marmurową jasną podłogą i kremowymi ścianami. Dodatki
w kolorach brązu i ciemne drewno sprawiały, że hol wyglądał naprawdę luksusowo.
Nad jej głową zwisał piękny żyrandol z krystalicznymi diamentami, które chyba
nie były prawdziwe. Z jednej z czterech wind wyszło dwoje ludzi: kobieta i
mężczyzna, których Louise nie znała. Od razu zwrócili się w stronę wysokiego
bruneta, kompletnie ignorując obecność dziewczyny.
- Kim ona jest?!
– O czym ona mówiła?!
Przekrzykiwani
się nawzajem, nadal nie zwracając uwagi na osobę, o której rozmawiali. Justin
był przerażony całą sytuacją, ale nie dał tego po sobie poznać.
- O niczym,
pewnie uderzyła się w głowę, kiedy upadła na chodnik – odpowiedział w końcu.
Louise aż wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia a inni zamilkli. Miała ochotę
wybuchnąć śmiechem, ale w ostatniej chwili opanowała się. Justin podszedł do
dziewczyny nawet na nią nie patrząc.
- Pójdę po
apteczkę i opatrzę jej ranę – powiedział łapiąc Louis za przedramię – Chodź – wyszeptał wściekłym tonem. Dotyk
chłopaka sprawił, że po jej ciele przebiegły dreszcze i ścisnął się żołądek.
Nie wiedziała, dokąd ją prowadzi, ale popchnął ją w stronę drzwi z napisem „Nieupoważnionym,
wstęp wzbroniony!”. Louise wpadła do pomieszczenia jak podmuch wiatru. Chłopak
mógłby z łatwością podnieść ją jedną ręką i rzucić, ale przecież tego nie
zrobi. Przeszli przez hotelową kuchnię i weszli do kolejnego pomieszczenia –
zaplecza. Pokój był mały i zagracony. Panował tam półmrok a jedynym źródłem
światła było małe okienko pod sufitem. Promienie padały prosto na niespokojną
twarz chłopaka. Zapach przypomniał płyn do mycia naczyń i dobre jedzenie, które
było serwowane w restauracji za kilkanaście a nawet kilkaset dolarów.
Louise stała jak
słup soli i obserwowała każdy ruch Justina, który chodził w kółko po
pomieszczeniu ze spuszczoną głową i rękoma założonymi na karku. Wszystko zaczęło
się robić monotonne, ale Louise przypomniała sobie, przed kim tak naprawdę stoi
i kogo obserwuje. Serce znowu zaczęło walić jej jak oszalałe a w głowie po raz
kolejny panował bałagan. Próbowała utrzymać się na nogach, które zaczęły robić
się jak z waty. Po chwili jednak otrząsnęła się i zaczęła niecierpliwić. Kiedy
już miała otworzyć usta i powiedzieć cokolwiek, zadzwonił telefon.
Justin zastygł w
połowie kroku ze wzrokiem wbitym w kieszeń kurtki. Louise niepewnie sięgnęła po
komórkę, lecz nie była pewna czy ma odebrać czy odrzucić połącznie.
- Halo? –
powiedziała patrząc w oczy bruneta – Tak, wszystko w porządku, nie, muszę
kończyć, pa – rozłączyła się nie dając dojść do słowa przyjaciółce. Nadal
wpatrzona w jeden punkt schowała komórkę.
- Posłuchaj – powiedział
Justin ściszonym głosem jakby bał się, że ktoś ich podsłuchuje – Nie wiem, po
co tu przyszłaś i czego ode mnie chcesz, ale… - przerwał na chwilę, żeby
pomyśleć i oblizać usta. Kolejny ścisk w żołądku – Nie możesz nikomu powiedzieć
o tym, co wczoraj się wydarzyło jasne? – mówił dalej nie czekając na
jakąkolwiek reakcję Louise – Najlepiej po prostu o tym zapomnij, wymarz to ze
swojej głowy, okej? – rzucił przybliżając się do dziewczyny. Stał tak blisko,
że Louise czuła jego mrożący oddech. Mogła dostrzec podkrążone oczy i
najmniejszą zmianę na jego twarzy, kiedy mówił, oddychał albo nawet oblizywał
usta. Ten gest doprowadzał ją do szału, ale starała się zachowywać spokojnie.
- Ale… nie
rozumiem… - wyszeptała nie wiedząc do końca co chce powiedzieć. Justin odsunął
się do tyłu. Był zły, widać było to po zmarszczonych brwiach i zaciśniętych
wargach.
- Czego tutaj
nie rozumiesz? Cholera, naprawdę jesteś taka tępa? – wrzasnął a jego głos odbił
się echem w jej głowie. Louise skuliła się lekko, przerażona nagłym wybuchem.
Chłopak podwinął rękawy czarnej bluzy i zacisnął pięści. Odwrócił się tyłem do
brunetki i oparł głowę o zimną ścianę. Szeptał do siebie przekleństwa i z
desperacji zacisnął mocno powieki.
- Masz po prostu
siedzieć cicho – mówił już spokojniej, ale nadal buzowała w nim adrenalina.
- Justin?! – zza
drzwi dobiegł stłumiony głos kobiety, z którą wcześniej rozmawiał – Co tam się
dzieje?!
- Już, chwila! –
krzyknął. Kiedy Louise odwróciła się, żeby wyjść z pomieszczenia, chłopak
złapał ją za rękę i pociągnął do tyłu. Dziewczyna chciała się wyrwać, ale Justin,
co raz mocniej ściskał jej nadgarstek. Syknęła z bólu. Spojrzał na nią
wyczekującym i jednocześnie błagalnym tonem.
- Nikomu nic nie
powiem.
***
Kiedy wybiegła
przed hotel, wszyscy patrzyli na nią pytającym, zaskoczonym lub złym wzrokiem. Czuła,
że większość z nich ma ochotę się na nią rzucić i zamordować. Niektórzy krzyczeli
do niej jakieś pytania, które docierały do niej, jako niewyraźny szum. Ona
stała wpatrzona gdzieś w dal. Oddychała szybko i nierówno. Łzy zaczęły zbierać
się w jej oczach, była oszołomiona całym zdarzeniem. W oddali ujrzała
zmartwioną Kelsey, która rozglądała się na wszystkie możliwe strony. Była
zdenerwowana i co chwile sprawdzała swój telefon. Liczyła, że przyjaciółka do
niej zadzwoni albo chociaż napisze wiadomość. Louise zerwała się do biegu, po
raz kolejny przepychając się przez tłum, który nie był już tak duży jak
kilkanaście minut wcześniej. Chciała wpaść w jej ramiona, przytulić ją mocno i powiedzieć,
że miała rację. Była już tak, blisko kiedy po raz kolejny upadła.
- Cholera! – krzyknęła
a z jej oczu popłynęły łzy – Co dziś się
ze mną dzieje?!
Kilka osób
spojrzało na nią jednak nikt nie zainteresował się czy coś się jej stało. Wyglądała
na kompletnie załamaną, jakby przed chwilą dowiedziała się całej prawdy. Próbowała
się podnieść jednak poczuła ból w okolicy kostki. No pięknie – pomyślała.
- Louise! –
usłyszała obok siebie – Nic ci nie jest?! – krzyknęła Kelsey i… ktoś jeszcze.
Spojrzała w drugą stronę i ujrzała wysokiego szatyna, który wybiegł z hotelu.
Flores.
- Moja kostka – powiedziała,
kiedy oboje przy niej uklękli. Chłopak wyglądał na naprawdę zmartwionego.
Podwinął nogawkę obcisłych spodni i spojrzał na spuchniętą kość.
- Pewnie jest
tylko zwichnięta – stwierdził po krótkich oględzinach. Złapał Louise pod
ramiona i szybko postawił na jednej nodze. Kelsey stała z boku i obserwowała
zdziwiona jak prowadził ją do czarnego vana po drugiej stronie ulicy. Brunetka podążała
za nimi.
- Gdzie mnie
zabierasz? – spytała Louise, kiedy posadził ją na tylnym siedzeniu układając
jej nogę na fotelu. Kelsey usiadła z przodu bez żadnego słowa.
- Zawiozę was do
domu, w tym stanie nie możesz sama wracać – odpowiedział włączając się do
ruchu. Zapytał o adres Kelsey i przez resztę drogi panowała niezręczna cisza.
***
- Dziękuję –
powiedziała Louise siadając na kanapie.
- Naprawdę, nie ma,
za co – odpowiedział szatyn stojąc w progu małego salonu. Czuł się trochę
niezręcznie, chował dłonie w kieszeniach spodni i rozglądał się po
pomieszczeniu. Na półce nad telewizorem dostrzegł dwa aparaty - analogowe,
bardzo stare, ale jeszcze działy. W rogu stał statyw a obok kanapy leżała duża odpięta
torba z lustrzanką i kilkoma obiektywami.
- Jest, za co – ciągnęła
dalej – Przenocowałeś mnie, przywiozłeś do mieszkania i jeszcze pomogłeś wejść
po schodach – zmusiła się do uśmiechu na koniec.
Kelsey
przybiegła z zimnym okładem i przyłożyła go do kostki przyjaciółki.
- Mam nadzieję,
że to nic poważnego – odparła siadając w fotelu – Chcesz coś do picia? –
zwróciła się do Floresa. Pokiwał przecząco głową.
- Będę już
lecieć – powiedział – Ale… mogę się jeszcze dowiedzieć jak się nazywasz?
- Louise a to
jest…
- Kelsey –
dziewczyna podała mu dłoń i uśmiechnęła się lekko.
- Fredo –
chłopak też się uśmiechnął.
__________
Rozdział podoba mi się tylko do pierwszej przerwy, potem już nie za bardzo.
Spieprzyłam końcówkę, wiem...
Mam nadzieję, że się spodoba :)
kochany Fredo, ale po Justinie bym się tego nie spodziewała ;(
OdpowiedzUsuńSuper opowiadanie;) czekam na kolejny rozdział xxx /kingaa9
OdpowiedzUsuńZostajesz nominowana do Libster Award.
OdpowiedzUsuńSzczegóły tutaj : ))
http://unconditional-fanfiction-hs.blogspot.com
Podoba mi się postać Louise :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny
http://mential-stories-from-me.blogspot.com/?m=1
http://allyouneversaytome.blogspot.com/?m=1
Najbardziej podoba mi się w tym rozdziale końcówka :) świetnie piszesz x
OdpowiedzUsuńsuper rozdział;))
OdpowiedzUsuńcudowne ♥ ah uwielbiam Louise
OdpowiedzUsuńNiespodziewany ten Justin :D Świetny chapter. :3
OdpowiedzUsuń