- Myślę, że
powinniśmy już iść spać – odezwała się po bardzo długiej ciszy. Obojgu wydawało
się, że trwała ona kilkanaście minut. Kiedy Louise spojrzała na zegarek,
wskazywał on godzinę pierwszą. Tak, miała rację. Cisza trwała ponad godzinę.
Justin, który od
długiego czasu siedział w tej samej pozycji z twarzą zakrytą dłońmi, teraz
wyprostował się i spojrzał na dziewczynę. Oczy nadal miał mokre od łez i
wyglądały jak małe okrągłe szkiełka. Odbijało się w nich światło padające od
telewizora i zarys sylwetki Louise.
- Nie zostawiaj
mnie – wyszeptał słabym głosem. Gardło zachrypło mu od płaczu. Pociągnął nosem,
kiedy wstał i podszedł szybko do dziewczyny. Na policzkach utworzyły się długie
mokre kreski, po których spływały łzy. Jej serce momentalnie zmiękło. Czuła się
jakby patrzyła na małego bezbronnego chłopca, którego ktoś bardzo mocno
skrzywdził.
- Dobrze –
szepnęła wycierając mu podkrążone oczy.
***
Mocny wstrząs
natychmiastowo wybudził Louise z głębokiego snu. Usiadła przerażona rozglądając
się po jasnym pomieszczeniu, do którego wpadło pełno światła, przez odsłonięte
okna. Przetarła oczy i zobaczyła osobę stojącą w nogach jej łóżka. Ale kiedy
przyjrzała się bliżej, próbując wyostrzyć zaspany wzrok, zorientowała się, że
jest w salonie i najwidoczniej spała na rozłożonej kanapie. Spojrzała na osobę,
którą okazała się Kelsey. Pociągnęła ją za ramię, szybko wyciągając z łóżka i stawiając na nogi.
- Możesz mi
powiedzieć, co ty wyprawiasz?! – powiedziała szeptem jednak w jej głosie można
było usłyszeć wściekłość. Louise stała tyłem do kanapy. Była dopiero godzina
jedenasta, została prze chwilą obudzona i jej mózg jeszcze nie zaczął dobrze
pracować. Obejrzała się za siebie i stanęła dęba. Nagle przypomniała sobie
wszystko, co stało się w nocy. Rozmowę. Głównie wyznanie chłopaka, który
właśnie leżał, bez koszulki, w jej łóżku, z którego ona właśnie wstała.
Zabrakło jej powietrza a serce mocno się ścisnęło. Próbowała przypomnieć sobie,
co działo się później.
- Wytłumacz mi,
co on tutaj robi? Wychodzę do pracy i ty go tu zapraszasz, serio? – rzuciła z
wyrzutem Kelsey wymachując zamaszyście rękoma. Louise chciała ją uciszyć, ale
usłyszała pełne uroku ziewnięcie i włoski na jej karków najeżyły się. Zerknęła
na przeciągającego się chłopaka. Charakterystyczna fryzura ze stojącą grzywką,
teraz była w nieładzie. Każdy włos odstawał mu w inną stronę. Oczy miał lekko
podkrążone, policzki zapadnięte a na lewej stronie odbił się kształt poduszki.
Dostrzegła lekki zarost na brodzie i dopiero teraz obandażowane przedramię. Zaczęła
się zastanawiać, co mu się stało i przypomniała sobie wczorajszy ranek. Kiedy
wychodziła hotelu. Dźwięk tłuczonego szkła, krzyki i wołanie.
„-Fredo! Gdzie jesteś,
kurwa mać! Chyba coś sobie rozciąłem!”
- Co robi Selena
Gomez w twoim salonie? – zapytał, po raz kolejny ziewając. Kelsey uniosła jedną
brew, zakładając ręce na piersi.
- Powinnam
raczej zapytać, co robi Justin Bieber na mojej kanapie? – odezwała się
pokazując palcem na śnieżnobiałą pościel. Chłopak uniósł brwi i spojrzał na
stojącą obok, niską brunetkę. Miała związane włosy w nieogarniętego kucyka,
krótkie spodenki w panterkę i czarną koszulkę na krótki rękaw, która wydawała
mu się znajoma.
- To raczej
oczywiste, śpię – odpowiedział uśmiechając się szeroko. Louise była pewna, że
już jest trzeźwy i na pewno nie ma kaca – Ładny T-shirt – zwrócił się do Louise
pokazując na swoją koszulkę. Dziewczyna zaczęła się mocno rumienić, unikając
ich spojrzeń. Justin wstał z łóżka, ubierając buty. Nadal nie był ubrany w
całości, ale sięgnął po bluzę.
- Nie chcesz jej
z powrotem? – spytała Louise. Justin odwrócił się trzymając swoje ubrania.
Mimowolnie, obie dziewczyny obserwowały jego nagie ciało. Umięśniony brzuch i
ramiona. Tatuaże na rękach, brzuchu. Dostrzegły nawet te na plecach. Louise była
ciekawa czy miał ich więcej? Po raz kolejny zwróciła uwagę na bandaż na prawym
przedramieniu. Justin najwyraźniej zauważył zainteresowanie dziewczyn i
uśmiechnął się satysfakcjonująco.
- Ta cała
sytuacja jest mega dziwna. Wychodzę! – powiedziała nagle Kelsey odwracając
wzrok i opuszczając pokój. Oboje odprowadzili ją wzrokiem. Justin wciągnął
przez głowę czarną bluzę, zapominając o koszulce.
- Co Ci się
stało? – spytała w końcu nie mogąc już wytrzymać. Chciała wiedzieć, co jej
odpowie? Powie prawdę, że się skaleczył, czy skłamie?
Justin odwrócił
wzrok, przegryzając wargę. Wiedziała już dużo, ale nie należało wspominać
akurat o tym.
- To nic takiego. Skaleczyłem się lekko –
odpowiedział po chwili namysłu – Wiesz, będę już leciał. Czas na mnie – dodał
spoglądając na zegarek nad telewizorem. Louise kiwnęła głową i poszła w stronę
korytarza, a chłopak za nią. Kiedy stanęli przed drzwiami, zatrzymał się na
chwilę i odwrócił w jej stronę. Oblizał wargi, a dziewczyna zamknęła oczy,
jakby bała się, co teraz się stanie. Serce dudniło się pod żebrami a ręce
trzęsły, ściskając miękki materiał koszulki.
- Powinnaś chyba
porozmawiać z Seleną i wszystko jej wyjaśnić – odparł. Chyba nie tego się
spodziewała, ale sama nie wiedziała, czego oczekuje. Chciała odpowiedzieć, że to
nie jest Selena, ale Justin już zbiegał po schodach. Zatrzasnęła drzwi i weszła
do kuchni. Jej przyjaciółka stała przy kuchennym blacie ubrana w zwykłe
jeansowe spodnie i niebieski rozciągnięty sweter. W ręce trzymała kubek z kawą
i wystukiwała palcami rytm. Miała doskonały słuch muzyczny. Potrafiła określić
każdą nutę i odtworzyć ją. Potrafiła śpiewać, ale nigdy nie odważyłaby się
zrobić tego publicznie. Jej podobieństwo do Seleny Gomez nie było tylko
przypadkiem. Były kuzynkami, dalekimi, ale to zawsze rodzina i te same geny.
Miały chyba tą samą prababcię od strony jej matki.
- W sumie to nie
chcę wiedzieć, co on tutaj robił. Nie obchodzi mnie to – warknęła ostro. Louise spojrzała na nią
zaskoczona. Nie miała pojęcia, dlaczego Kelsey była dla niej taka ostra. Czyżby
na pewno chodziło tylko o Justina? Louise podeszła do niej, stając obok.
Przytuliła ją mocno. Ich przyjaźń nie
była długa. Poznały się kilkanaście lat temu na obozie, kiedy były jeszcze
małymi dziewczynkami. Później ich kontakt się zerwał. Louise zaprosiła ją do
siebie na wakacje, do Paryża, bo wiedziała, że zawsze chciała go zobaczyć
jednak nie mogła przylecieć. Jakieś sprawy rodzinne czy coś, tak przynajmniej
jej powiedziała. Ale chodziło o pieniądze. Nie miała ich na bilet lotniczy a
głupio jej było prosić o to rodziców Louise. Więc zrobiły na odwrót. I od
tamtego czasu zaczęły się kolegować, a kiedy wróciła do Stanów, zaproponowała
jej dzielenie mieszkania. W ciągu zaledwie czterech miesięcy zdążyły się do
siebie zbliżyć i naprawdę, zaczęły sobie bezgranicznie ufać. Louise mogłaby
odczytać wszystko, tylko z wyrazu jej twarzy.
- Mów, co się
dzieje? – powiedziała spokojnym głosem. Kelsey uspokoiła się, zaczęła wolniej
oddychać. Już nie była zła.
- Wywalili mnie
z roboty – odpowiedziała. Przez głowę Louise przebiegło pytanie, które chciała
jej zadać, ale Kelsey mówiła dalej. – Nie chodziłam do niej.
- Ale… Przecież
co noc wychodzisz z domu… - rzuciła szybko odsuwając się od niej. Jej oczy
powiększyły się, patrząc na nią z niedowierzaniem. Kelsey pociągnęła do siebie
krzesło, które stało obok. Usiadła i po prosiła przyjaciółkę, żeby zrobiła to samo,
ale Louise stała bez ruchu, wbijając w nią wzrok.
- Okłamałaś mnie
– rzuciła ponurym tonem, odsuwając się od tyłu. Zaczęła domyślać się, o co
chodziło przyjaciółce. – Mówiłaś mi, że już tego nie robisz. Obiecywałaś! –
wrzasnęła łamiącym się tonem. W oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Louise… Ja… -
odparła patrząc na nią smutnymi oczami.
- Nic nie mów –
przerwała jej szybko i stanowczo. Nie miała zamiaru dyskutować teraz na ten
temat. Miała serdecznie dosyć, myślała, że wszystko się jest już dobrze. I
nagle w jej głowie pojawiły się różne obrazy.
Kelsey kilka
tygodni temu, wracająca na ranem. Zmęczona i zaspana twarz, zapadnięte policzki
i podkrążone oczy. Przekrwione tęczówki. Schowane nadgarstki i przedramiona.
Następny obraz.
Wieczór, ciepłe granatowe niebo. Wysoka szczupła brunetka stojąca przed budynkiem.
Gdy ujrzała Louise, schowała za sobą coś wyglądało jak paczka papierosów.
Impreza w
klubie, całkiem nie dawno. Ułamek sekundy i straciła ją z oczu. Razem z Arianą
stoją w kącie pomieszczenia, ściskane przez tłum pijanych ludzi. Jeden i drugi
buch.
- Jak mogłam nie
zauważyć tego wcześniej? – wyszeptała sama do siebie. Szybkim krokiem opuściła
kuchnię i wpadła do swojego pokoju. Wyciągnęła z szafy przypadkowe spodnie i
koszulkę, oraz kurtkę. Ubrała się mgnieniu oka biorąc z krzesła swoją torbę
oraz telefon. Pobiegła do drzwi.
- Dokąd
idziesz?! – krzyknęła Kelsey wpadając do korytarza.
- Dziś wraca
Peyton. Zapomniałaś czy zielsko zarosło ci mózg?! – wrzasnęła w odpowiedzi.
Wybiegła z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi. Zbiegła po schodach, próbując
uspokoić walące serce. Skierowała się w stronę najbliższej stacji metra.
***
Kelsey zsunęła
się po ścianie, na drewnianą zimną podłogę, podkulając pod siebie nogi. Oparła
głowę o kolana i zaniosła się głośnym szlochem.
- Wpadłam w samo
bagno…
***
- Justin?! –
wrzasnęła jego matka, stojąc w progu mieszkania. Jej twarz była bardzo
zaniepokojona i zmęczona. Liczne zmarszczki na czole, koło oczu i w kącikach
ust zdradzały jej wiek. Przeszła kilka kroków przez duży salon, uderzając
wysokimi obcasami o marmurową posadzkę.
- Co się dzieje?
– zapytał wychodząc ze swojej sypialni. Ziewnął, żeby matka myślała, że dopiero
wstał. Udało mu się wrócić jeszcze przed Pattie. Od rana miała jakieś ważne
spotkania, dotyczące kilku koncertów, które Justina miał zagrać w niedługim
czasie. Przebrał się w piżamę, żeby wszystko wyglądało bardziej realnie. Ale
jego matkę nie tak łatwo nabrać.
- Wiem, że niedawno wróciłeś do domu – odparła
patrząc na niego karcącym wzrokiem – Nie okłamiesz mnie.
Justin odwrócił
wzrok, wiedząc, że czeka go teraz kolejna rozmowa na temat jego zachowania.
Mimo iż miał osiemnaście lat nadal musiał być posłuszny swojej matce.
- Wiem też o
wszystkim – ciągnęła ostrym tonem. Justin zmarszczył brwi, nie wiedząc, o co
jej chodzi? Wie, że był u Louise czy…
- O czym ty
mówisz? – odpowiedział udając. Usłyszał za sobą chrząknięcie i spojrzał go
góry. Przy schodach, zawieszony na poręczy stał Alfredo. Nagle wszystko dotarło
do Justina. Uświadomił sobie, że jego matka właśnie dowiedziała się o całym
układzie.
- Jak mogłeś
mnie zdradzić?! – wrzasnął w stronę Fredo, podnosząc głos. Wyraz jego twarz, on
cały, momentalnie się zmienił. Był wściekły – Ufałem ci!
- Justin! –
krzyknęła Pattie. Jednak chłopak kompletnie ją zignorował. – Dlaczego mi nie
powiedziałeś?! – spytała, podnosząc jeszcze bardziej głos.
- Myślisz, że
chwaliłem się tym każdemu?! – odkrzyknął odwracając się w jej stronę. Wszystkie
jego mięśnie się napięły a szczęka zarysowała mocniej na tle całej twarzy.
- Ale nie
powiedziałeś o tym własnej matce?! – krzynkęła.
- Nie wrzeszcz
na niego! – odezwał się w końcu Fredo, który nagle znalazł się obok nich – Sama
widzisz, dlaczego ci nie powiedział! Bał się twojej reakcji.
- Nie musiałeś
się na to godzić – mówiła spokojniej, w stronę swojego syna.
- Miała na niego
haka – odpowiedział za niego. Pattie usiadła na kanapie, spoglądając na nich
wyczekującym wzrokiem. Założyła nogę na nogę.
- Kim jest ta
dziewczyna? – zapytała, gdy usiedli naprzeciwko niej. Justin popatrzył na
kolegę a on kiwnął do niego głową, żeby mówił. Dłonie mu się pociły i trzęsły.
Oparł je twardo o kolana.
- Kiersey Clemons
***
Louise
przepchnęła się przez tłum, do drzwi wyjściowych pociągu. Z peronu skierowała
się do schodów i wyszła na ulicę. Bez zastanowienia szła przed siebie, w
kierunku wysokiego budynku szkoły. Wchodząc na rozległy dziedziniec. W oddali,
przy samym wejściu do środka, stała grupka ludzi. Zauważyła dwie wysokie
kobiety a reszta do dziewczyny i chłopcy w wieku około czternastu – piętnastu
lat. Podeszła bliżej i ujrzała biegnącą w jej kierunku osobę. Okazała się nią
średniego wzrostu, szczupła dziewczynka. Twarz miała bardzo podobną do Kelsey.
Ciemne włosy splecione miała w długiego kłosa* a prostą grzywkę, teraz już zbyt
długą, ułożyła w przedziałek. Kilka pasm skręciło się w lekkie fale. Duże oczy
miała lekko pomalowane tuszem i kredką. Sprawiało to, że wyglądała jak mały
aniołek.
- Louise! –
krzyknęła wpadając w jej objęcia – Wróciłaś!
- Hej Peyton, też
za tobą tęskniłam – powiedziała mocno przytulając małą dziewczynkę.
- A gdzie
Kelsey? – spytała, kiedy odsunęły się od siebie.
- Nie mogła
przyjść – powiedziała odwracając od niej wzrok. Ruszyły w stronę grupy, żeby
zabrać jej walizkę.
- Chcesz coś
zjeść? – spytała uśmiechając się szeroko. Peyton kiwnęła głową.
__________________
Rozdział 6 za mną! Nie miałam na niego pomysłu i prawie cały napisałam dzisiaj.
Liczę na komentarze, to dla mnie na prawdę ważne. Chcę znać waszą opinię :)
*click :)))
__________________
Rozdział 6 za mną! Nie miałam na niego pomysłu i prawie cały napisałam dzisiaj.
Liczę na komentarze, to dla mnie na prawdę ważne. Chcę znać waszą opinię :)
*click :)))
Świetny rozdział! Pomimo tak długiej notki, czytało się ją bardzo szybko. Świetnie piszesz, czekam na kolejne rozdziały. // Zapraszam na http://trust-only-urself.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńty
OdpowiedzUsuńwiesz, że ja kocham to opowiadanie! fhjdnjhew boskie, super rozdział.
Już chce nn, szybko! Dobrze, że Pattie dowiedziała sie o tym
wszystkim.Jestem ciekawe co będzie dalej pomiędzy główną dwójką ;)
boskie, jak mówiłam <3
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńMogłaś napisać do w zakładce "Spam"
UsuńKocham te opowiadanie! Śmieszne było porównanie Kelsey do Seleny, nie wiem czemu. Mam nadzieję że wyjaśnią sprawę z tą babką. Ciekawe kiedy znowu Louise i Justin się spotkają!
OdpowiedzUsuńKelsey jest daleką kuzynką Seleny, dlatego. Są do siebie bardzo podobne.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny, PISZ TO W SPAMIE !
UsuńMatko. Zazdroszczę ci stylu :c
OdpowiedzUsuńJest niesamowicie wciągający... No i chcę, żeby Justin i Louise byli razem ;3
*zapraszam na nowy rozdział*
http://mential-stories-from-me.blogspot.com/?m=1
Świetny rozdział! ^^ @justinmyhero03
OdpowiedzUsuń