Przekręciła
szybko wszystkie zamki i otworzyła drzwi na rozcież.
- A więc tak
mnie witasz – rzekł spoglądając na uniesiony nóż w lewej ręce brunetki.
Dziewczynie rozszerzyły się oczy, jakby kompletnie nie wiedziała, o co mu
chodzi. Dopiero po chwili doszło do niej, ze chodziło mu o nóż. Opuściła
przedmiot, chowając go lekko za sobą.
- Nie bój się,
nie zrobię ci krzywdy – dodał śmiejąc się. Louise, ubrana w dres z włosami
kompletnie nieogarniętymi, stała przed Justinem Bieberem z nożem w ręce. Scena
wyjęta z horroru. Chłopak zaczął się rozglądać, spoglądając w głąb ciemnego
korytarza. Louise była w takim szoku, że po prostu stała myśląc, że to jakiś
sen. Mocno ugryzła się w policzek, ale to nie pomogło. Poczuła tylko jak
zaczyna robić się czerwona ze wstydu.
- Hmm… Mogę
wejść czy będziemy tak stać przez resztę nocy? – zapytał uśmiechając się
szeroko. Louise jak na rozkaz odsunęła się i wpuściła chłopaka do środka.
Zatrzasnęła za nim drzwi i poprowadziła go do salonu, nadal bez słowa. Justin
zaczął przyglądać się pomieszczeniom, które mijali. Większość była zamknięta za
białymi drzwiami. Jedynie kuchnia pozostała otwarta tak jak niewielki salon.
Ściany były
jasnego koloru a meble białe. Dostrzegł wiele fotografii oprawionych w ramki,
którymi zapełniony był każdy milimetr ścian. Przedstawiały one głównie ludzi,
ale też krajobrazy i naturę. W pomieszczeniu pachniało czekoladą i damskimi
perfumami.
Louise nie tak
wyobrażała sobie ten sobotni wieczór. Chciała spędzić go oglądając jakiś nudny
program w telewizji lub pracować nad zdjęciami w Photoshopie. Jednak jej plany
zostały zburzone przez niespodziewanego gościa.
Kiedy chłopak
usiadł na puchowej kanapie, Louise stała w progu pokoju, z rękoma założonymi na
piersi. Nieświadomie wbijała sobie paznokcie w nagą skórę i bacznie obserwowała
ruchy Justina. Czekała, aż powie jej, co tu robi i czego chce, ale oboje
milczeli.
- Przyszedłeś
tutaj posiedzieć czy w jakimś innym celu? –odezwała się pierwsza, sarkastycznie
unosząc brwi. Justin spuścił głowę na swoje ubrudzone buty i przyglądał się
nim. Udawał, że bardzo go interesują, aby uniknąć odpowiedzi.
- Nie wiem,
dlaczego tutaj przyszedłem – odpowiedział – Flores dał mi ten adres i
powiedział, że warto. Ale nikt nie jest dla mnie miły, więc lepiej będzie,
jeśli pójdę – podniósł głowę i spojrzał. Louise dostrzegła w oczach smutek i
ból, które przeszywały całe jego ciało. Zauważyła napięte mięśnie jego rąk,
mimo, że miał na sobie grubą czarną bluzę. Było jej głupio, że to powiedziała,
ale nadal była zła za całą akcję w hotelu.
- Nie jestem nie
miła, tylko… - przerwała na chwilę zastanawiając się nad tym, co chce właściwie
powiedzieć. Odwróciła wzrok i zaczesała kilka pasm włosów za ucho. Jego
spojrzenie krępowało ją.
- Co z twoją
kostką? – zapytał spostrzegając, że Louise stoi tylko na jednej nodze.
- Nie, nic. Już
dobrze – odparła spoglądając na swoją stopę i lekko nią obracając w powietrzu.
Justin spojrzał na miejsce obok siebie i później na nią. Kiwnął lekko głową i
dziewczyna uważając na nogę, niechętnie podeszła do kanapy. Justin pociągnął ją
za rękę i posadził na kanapie.
Czuła się
dziwnie w jego towarzystwie, zwłaszcza, że inne dziewczyny mogłyby zabić za
taką sytuację. Sam na sam w mieszkaniu z Justinem Bieberem. Ale Louise jakoś to
nie obchodziło, kim był. Jego sława czy kasa nie miały znaczenia. Jeśli
przyszedł do niej to w jakimś konkretnym celu i chciała wiedzieć, co się
dzieje.
Przysunął się
bliżej tak, że ich ramiona nachodziły na siebie a biodra stykały się. Po ciele
Louise przeleciały dreszcze a żołądek skręcił się w supeł. Obecność
jakiegokolwiek chłopaka sprawiała, że czuła się niezręcznie. W Paryżu nie miała
zbyt wielu znajomych a tym bardziej płci przeciwnej, więc nie umiała z nimi
rozmawiać. To, co zrobiła przed hotelem wymagało od niej naprawdę nie lada
wyczynu.
Pochylił
się lekko w jej stronę oddychając przez usta i dopiero wtedy Louise uświadomiła
sobie, że Justin jest pijany. Poczuła odór mocnego czystego alkoholu. To
wszystko wyjaśniało. Gdyby był trzeźwy nie przyszedłby tutaj. Brunetka odsunęła
się od niego i spojrzała na jego profil. Miał wystające kości policzkowe i
ostro zarysowaną szczękę, jakby ściskał ją z całych sił.
- Uważam, że
powinieneś iść do domu – powiedziała po dłuższym zastanowieniu. Justin spojrzał
na nią przerażonymi wzrokiem. W jego ciemnych oczach obudził się strach. Nie
mógł teraz wrócić do domu, nie w tym stanie.
- Ale… - wyjąkał
ale Louise mu przerwała.
- Jeśli chcesz
ze mną pogadać to zróbmy to rano, kiedy będziesz trzeźwy – odparła stanowczo
wstając i spoglądając na chłopaka z góry. Wyglądało to tak jakby matka karciła
swoje dziecko za złe zachowanie. Justin nabrał trochę pewności siebie, pewnie
dlatego, że alkohol zdążył ją zawładnąć jego umysłem.
- Więc zostanę
tutaj i poczekam do rana – odparł rozsiadając się na kanapie. Ręce zarzucił na
oparcie kanapy, zakładając jedną nogę na drugą. Szeroki uśmiech zagościł na
jego twarzy ukazując rządek równych białych zębów.
- Nie możesz tu
spać – odpowiedziała szybko zaskoczona nagłą zmiana jego zachowania. Najpierw
udawał załamanego jakby stało się coś naprawdę strasznego. Teraz wyglądał na
zadowolonego z życia, nastolatka. Prawdę mówiąc nawet gdyby był trzeźwy to i
tak nie wyobrażałaby sobie tego, że zupełnie obcy chłopak może spać w jej
mieszkaniu.
- Daj mi swój
telefon – odparła. Jej głos brzmiał naprawdę groźnie i stanowczo. W duchu
ucieszyła się, że udało się jej tak zabrzmieć. Czuła, że Justin zaczął się zadamawiać
a wolała pozbyć się go puki nie ma jeszcze Kelsey.
Chłopak spojrzał
na nią zdziwiony i po chwilowym wahania, wyciągnął z kieszeni jeansów telefon i
podał go smukłej brunetce. Louise przycisnęła klawisz i pokazał się jej ekran
odblokowujący. No jasne – pomyślała i przewróciła oczami.
- Kod – podała
mu telefon i poczekała aż grzecznie go wpisze. Obserwował każdy jej ruch i nie
chciał przyznać się przed sobą, ale podobało mu się to, że była taka stanowcza
i pewna siebie. Mierzył ją wzorkiem od góry do dołu. Zatrzymał się na twarzy. Najbardziej
jego uwagę przykuły oczy Louise - duże piwne z zieloną obwódką. Pełne usta
teraz zaciśnięte w linijkę, kiedy przeszukiwała kontakty chłopaka. Zupełnie
nieświadoma, że ją obserwuje. Ciemna karnacja idealnie współgrała z długimi
sięgającymi do pępka kręconymi kasztanowymi włosami. Nie była wysoka. Miała na
oko metr sześćdziesiąt sześć, może mniej. Była bardzo szczupła, nie miała zaokrąglonych
bioder, wystającej pupy czy idealnego wcięcia w talii. Mimo to Justin nieświadomie
przegryzł wargę. Miała na sobie szary luźny dres i szeroką koszulkę - taką,
którą on najprawdopodobniej mógłby nosić. Nigdy nie podobały mu się dziewczyny
takie jak ona. I to bardzo niedojrzałe, patrzeć tylko na wygląd. Może dlatego
nigdy nie mógł stworzyć długotrwałego związku, bo relacje składały się tylko na
publicznych spotkaniach przed aparatami.
- Co zamierzasz
zrobić z moim telefonem? – spytał wbijając wzrok w jej usta. Wargi poruszyły
się on usłyszał prostą odpowiedź.
- Dzwonię do
Fredo. Chcę, żeby po ciebie przyjechał – odparła odwracając wzrok od
krępującego spojrzenia Justina. Chodziła przez pokój z telefonem przy uchu,
wsłuchując się w dźwięk w słuchawce. Oglądała ściany, choć nic ją w nich nie
interesowało.
- Nie zrobi tego
– rzucił rozbawionym tonem. Louise odwróciła się gwałtownie z taką szybkością,
że wszystkie włosy przysłoniły jej twarz i opadły na jednym ramieniu.
- Dlaczego? –
spytała podchodząc bliżej i rozłączając się. Justin zaśmiał się pod nosem,
prychając i siadając prosto. Łokcie oparł o kolana a dłonie najpierw otarł o
siebie a później złożył w pięść.
- Bo nigdy
więcej nie ma zamiaru ratować mi tyłka.
Odpowiedź padła
z jego ust błyskawicznie i bezinteresownie. Justin w ogóle się tym nie przejmował.
Alfredo miał rację zaprzeczając, kiedy stwierdził, że go nie wspiera. Zawsze
krył go i wymyślał różne wymówki, gdy był na imprezie i wracał z niej pijany.
Ostatnio zdarzało się to zbyt często a Floresa irytował fakt, że jego
przyjaciel spędza więcej czasu z obcymi ludźmi w klubach niż z rodziną.
Louise poddała
chłopakowi telefon a on błyskawicznie schował go w tylnej kieszeni jeansów. Nie
miała pojęcia, co teraz powinna z nim zrobić? Nie może tak po prostu wystawić
go za drzwi. Był pijany, kompletnie narąbany. Z jej mieszkania do hotelu było
kilka przecznic. Może gdyby wyszedł teraz zdążyłby jeszcze na ostatni autobus w
tamtą stronę?
Nie mogła go o
to prosić. Nie w takim stanie. Mogłoby mu się coś stać a ona winiłaby się za to
końca życia.
Godząc się z faktem,
iż Justin Bieber będzie nocować w jej mieszkaniu – prywatnej strefie, gdzie
obcy mężczyźni nie mieli wstępu.
- Chcesz coś do
picia? – spytała spoglądając na niego. Ręce trzymała blisko siebie, wbijając paznokcie
w skórę – Wodę, sok?
Chłopak
uśmiechnął się szeroko, co Louise nie do końca zrozumiała. Chciał coś do picia
czy nie?
- Może coś
ciepłego? – dodała zrezygnowana opuszczając długie smukłe ręce.
- Jesteś bardzo
szczupła – stwierdził przyglądając się jej. Louise zmrużyła oczy, nie rozumiejąc,
o co mu chodzi. – Myślę, że powinniśmy
coś zjeść – uśmiechnął się delikatnie wstając z kanapy. Faktycznie miał rację. Louise burczało w
brzuchu od kilu dobrych godzin, ale nie miała w sobie na tyle siły, aby
podnieść się z kanapy i przejść zaledwie kilka kroków do kuchni.
- A na co masz
ochotę? – spytała opierając się ciemny blat i opierając na nim dłonie. Justin
na chwilę się zamyślił, później pochylił i oparł łokcie o stół, naprzeciwko niej.
Na ciebie – podpowiadały
mu myśli jednak zignorował je, potrząsając głową. Nie.
- Na… hm… ugh.
Nie mogę się zdecydować.
- Więc może coś
szybkiego i prostego? Jak na przykład płatki z mlekiem? – odparła zamachując
się dłonią. Justin kiwnął głową a ona odetchnęła z ulgą, że pasuje mu ta
kolacja. To była prawdopodobnie jedyna rzecz, która miała w kuchni. W każdą sobotę
razem z Kelsey idą na zakupy, jednak dziś kompletnie o tym zapomniały. Przez
Louise i jej wyprawę do hotelu. Wyciągnęła dwie białe miseczki i płatki z
szafki. Poprosiła Justina, żeby z lodówki wyciągnął mleko, co grzecznie zrobił.
- Dziękuję – powiedziała,
kiedy postawił przed nią karton. Nie spojrzała na niego. Po prostu czuła, że
stoi i gapi się na nią, czuła to.
- Abrakadabra –
zaśmiał się widząc, że skończyła zalewać kukurydziane płatki białą cieczą –
Wyczarowałaś nam pyszną kolację. Możesz zostać kucharką!
***
- Dlaczego
sądzisz, że Fredo by ci nie pomógł? – spytała, gdy byli z powrotem w salonie i
siedzieli na kanapie. Louise usiadła „po turecku” z miseczką na kolanach.
Justin przysunął do siebie stolik z przezroczystego szkła i metalu. Schylał się
nad nim i konsumował jedzenie.
- Bo zawiodłem
go już kilka razy – wymamrotał niechętnie, chcąc uniknąć tego tematu. Czuł
jednak, że Louise nie będzie chciała mu odpuścić. Po chwili zorientował się, że
nawet się sobie nie przedstawili, chociaż oboje znali swoje imiona – Loui? –
zapytał niepewnie.
Serce dziewczyny
stanęło i roztrzaskało się na kilkanaście tysięcy malutkich kawałków. Znieruchomiała
z otwartą buzią i uniesioną ręką. Nikt tak nigdy do niej nie mówił. Nikt.
Oprócz jej ojca. Czasami, kiedy chciał powiedzieć jej coś naprawdę ważnego
używał tego skrótu, który sam wymyślił. Ale skąd Justin mógł o tym wiedzieć?
- Tak? –
odpowiedziała po długiej ciszy, odkładając miseczkę na szklany blat, bojąc się,
że może ją upuścić. Zdawało się jej, że żołądek i wszystkie inne organy nagle
ściskają się lub rozpadają na małe części. Ścisnęła dłonie wbijając sobie
paznokcie w skórę.
- Przestań –
zareagował szybko, łapiąć ją za dłonie i próbując rozluźnić jej uścisk –
Zrobisz sobie krzywdę – dodał szeptem i cofnął swoje ręce, spuszczając wzrok.
Louise wstrzymała oddech na kilkanaście sekund, choć jej zdawało się, że na
kilka minut. Jego skóra była miękka i cholernie gorąca, kiedy delikatnie
gładził palcami jej dłonie. Wzrok miała wbity w jego oczy a serce nagle złożyło
się w całość i znowu zaczęło bić. Szalenie szybko.
- Chciałem wiedzieć,
czy mogę ci coś powiedzieć? – odparł beznamiętnym tonem, wpatrując się w jej
twarz. Wyczekiwał odpowiedzi, ale Louise tylko kiwnęła delikatnie głową a kilka
kosmyków spadło jej na czoło. Odgarnęła je niezdarnie, chowając na ucho.
Zapadła długa
cisza, która zaczęła męczyć ich oboje.
- Mam…
przyjaciółkę – powiedział w końcu i zwrócił uwagę dziewczyny. Zaczęła go
słuchać – To znaczy, nie mam pojęcia czy mogę to nazwać przyjaźnią. To coś w
rodzaju układu.
Układu? Zadała
sobie pytania w myślach, ale szybko wróciła do rzeczywistości.
- Znamy się już
jakiś czas. Dość długo, chyba osiem miesięcy, jakoś tak – głos mu drżał a ręce trzęsły
się, mocno zaciskając na nadgarstku.
Spotkałem ją u
mojego starego kumpla. Była niesamowita. Wyróżniała się w tłumie i od razu
zwróciła moją uwagę. Szybko się poznaliśmy i sam w to nie mogłem uwierzyć, ale przespaliśmy
się ze sobą, wtedy na tej imprezie. Rano już jej nie było. Zostawiła mi wiadomość,
swój numer telefonu i napisała, że jeśli nie skontaktuję się z nią w
najbliższym czasie to strasznie tego pożałuje. Zadzwoniłem do niej następnego
dnia. Ucieszyła się, ze dzwonie a później kazała mi przyjść do jakiejś
restauracji. Przyszedłem a ona przedstawiła mi warunki naszej umowy. Nie wiedziałem,
o co jej chodziło. Chciała, żebym pomógł się jej wybić. Zacząć ją promować,
pokazywać się z nią na galach. Odmówiłem i pożałowałem tego. Wszędzie pisano o
tym, że jaram. Zrobiła mi zdjęcie, na tej imprezie i opublikowała je. Zgodziłem
się na tą umowę, bo ona… Ma więcej haczyków na mnie.
Louise przez
chwilę siedziała nieruchomo, oszołomiona, nagłym wyznaniem. Przypomniała sobie
dzień, w którym przeczytała artykuł w gazecie podczas podróży metrem, o tym, że
Justin rzekomo pali, jara, bierze czy jako oni to tam określają. Myślała, że to
plotka.
Teraz bardziej
zastanawiała się, o co chodzi z tą całą umową. Wolała jednak nie pytać. Chyba
coś podpowiadało jej, że nie chce tego wiedzieć.
Nie wiedziała, co
ma powiedzieć. Pocieszać go? Przytulić czy…
- Powiedź coś –
wyszeptał spoglądając w jej stronę. Oczy miał zaszklone, policzki zaróżowione.
Louise jednak była cicho. Chciała się odezwać, chociaż poruszyć. Zrobić
cokolwiek, jednak, nie mogła – Co noc
muszę do niej biegać i pieprzyć się z nią bo jeśli jej odmówię to… ona skończy
ze mną. Błagam, pomóż mi.
______________
Wyszedł mega długi, ma ponad 2 250 słów. Chyba mój rekord. Jeszcze nigdy nie napisałam tak długiego rozdziału :)
Chyba jestem z niego zadowolona.
Mega :) Czekam na nn! ♥ @shawty_ff :))
OdpowiedzUsuńhttp://scary-secret.blogspot.com/
omg, i co teraz?
OdpowiedzUsuńtag bardzo niesamowity :*
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga bo jest dopracowany w każdym calu :)
*reklama*
http://mential-stories-from-me.blogspot.com/
http://allyouneversaytome.blogspot.com/
OMG co dalej? fggasgas *-*
OdpowiedzUsuń